Koszyk
0 produkt(y)
0
Koszyk jest pusty
Kategorie
Nie będę skupiać się na problemie oswajania kotów dorosłych, ponieważ jestem zdania, że wyłapywanie ich ze środowiska, w którym żyły kilka lat, i uszczęśliwianie na siłę jest złym pomysłem. Dla takiego kota przeprowadzka z podwórka do domu rzadko jest szczytem marzeń i prawdopodobieństwo, że da się on oswoić jest niewielkie. Skupię się na kociakach, bo w ich przypadku sprawa jest prostsza i szansa na sukces znacznie większa.
Na początek krótka opowieść o jednym z moich kotów. Kotka żyła na opuszczonej budowie i w wieku siedmiu tygodni straciła matkę, którą przejechał samochód. Kociak był zupełnie dziki, nie znał człowieka, panicznie się go bał. Powinnam go łapać na klatkę, ale akurat nie miałam pod ręką. Podstępem złapałam kotkę, która, zanim udało mi się umieścić ją w transporterze, dotkliwie mnie podrapała i pogryzła. I nic dziwnego, bo dla niej była to sytuacja ogromnie stresująca, ona wręcz, w swoim mniemaniu, walczyła o życie. Zawieziona do weterynarza pogryzła także jego i zdemolowała gabinet. Dla tego kota wyjęcie z naturalnego środowiska było szokiem. Kiedy przyniosłam go do domu schował się za szafkę. I spędził tam miesiąc. Dziwne? Nienaturalne? Wręcz przeciwnie. Obecnie jest kotem doskonale zsocjalizowanym z człowiekiem i z psami. Ale wymagało to dużo cierpliwości i pracy.
Z tym właśnie trzeba się liczyć, jeżeli decydujemy się na przygarnięcie i oswojenie dzikiego kociaka. Oczywiście są i takie kociaki, które szybko złapią kontakt z człowiekiem. Jednak nie jest to reguła.
Umiejętność zbudowania relacji z człowiekiem i czas, w jakim to nastąpi, są w dużej mierze uwarunkowane genetycznie. Dziki kociak to nie jest, wbrew pozorom, czysta karta, którą możemy dowolnie zapisać. I nie chodzi tylko o doświadczenia, jakie zwierzę nabyło w pierwszych tygodniach swojego życia „na wolności”. Mówiąc w dużym uproszczeniu, po rodzicach zwierzę dziedziczy nie tylko umaszczenie czy wygląd. Dziedziczy także lękliwość (lub jej brak), agresję (lub jej brak), a także zdolności przystosowania się do nowego środowiska i socjalizacji – nazwijmy to genem dzikości. Dlatego warto mieć z tyłu głowy, że nawet, jeżeli uda nam się oswoić kota – co nawet przy prawidłowym zastosowaniu się do wszystkich możliwych zasad nie zawsze musi skończyć się sukcesem, to prawdopodobieństwo, że zupełnie wyplenimy z niego „dzikusa” jest naprawdę niewielkie.
Przede wszystkim, zanim zdecydujesz się na oswajanie dzikiego kota, przemyśl na ile jesteś w stanie znieść porażkę. Mam na myśli to, że jeżeli weźmiesz kota z ulicy, to po pół roku spędzonym przez niego w domu, nie możesz go oddać naturze dlatego, że nie udało się go do końca oswoić. Ten kot staje się kotem domowym i takim musi pozostać. Niezależnie od tego, czy przychodzi na kolana do każdego domownika, czy nie ufa nikomu. „Oddanie” kota naturze jest dla niego ogromnym zagrożeniem, bo mimo dzikich genów istnieje duża szansa, że kot, który jeszcze pół roku wcześniej radził sobie dobrze, teraz sobie nie poradzi.
Kiedy przyniesiemy kociaka do domu na początek zapewniamy mu bezpieczne schronienie i odosobnienie. Wybieramy pomieszczenie, gdzie są miejsca, w których kot może się schować, jednak dostępne dla nas, żeby możliwy był ewentualny dostęp do kota. W pokoju powinna znajdować się też kuweta oraz miski z jedzeniem. Stawiamy transporter na podłodze, otwieramy go i dajemy kotu czas, na zapoznanie się z otoczeniem. Nie jest dobrym pomysłem stanie nad kotem, mówienie do niego, próby głaskania. On potrzebuje tego czasu dla siebie. Warto na początek pokazać mu kuwetę – jeżeli pozwala się dotknąć wsadzamy go do kuwety i delikatnie grzebiemy jego łapką w żwirku. Jeżeli kot wejdzie pod łóżko i będzie tam siedział – nie wyciągamy go na siłę. Napełniamy miski i wychodzimy. Najprawdopodobniej kociak po kilku godzinach wyjdzie i zje, kiedy nas nie będzie w pomieszczeniu. Po czym znów schowa się do kryjówki. Ważne jest, żeby w tym czasie dawać kotu możliwość przebywania w pomieszczeniu samotnie, tak, by go nie przestraszyć.
Ile czasu może trwać stan, w którym właściwie nie widujemy kociaka a o jego bytności świadczy tylko znikające jedzenie? Mogą to być dwa dni, dwa tygodnie, miesiąc. I to jest zupełnie normalne.
Jest wielu wyznawców teorii, że kociaka trzeba oswajać „siłowo”. Wyciągać z kryjówki, zawijać np. w ręcznik i głaskać, żeby wiedział, że człowiek to przyjemność. Do tego przekonywać go smakołykami. Moim zdaniem ta szkoła nie jest dobra. Powoduje dużo stresu u kociaka, ingeruje w jego naturalny sposób oswajania się z otoczeniem. Dlatego wyznaję zasadę – daj kotu czas, nic na siłę. Koty to bardzo wrażliwe i delikatne stworzenia, u których łatwo wywołać stres. A to może się skończyć poważnymi problemami behawioralnymi w przyszłości.
Kiedy kociak uzna, że jest gotowy, zacznie powoli wychodzić z kryjówki, także wtedy, gdy człowiek będzie w pobliżu. Najpierw będą to niepewne, nieśmiałe spacery. Kociak będzie przemykał pod ścianą. Potem zacznie siadać na podłodze i obserwować człowieka. Wtedy często wydaje nam się, że to już ten moment i próbujemy kota głaskać. Lepiej jednak się powstrzymać, żeby go nie wystraszyć. W tym czasie najlepiej jest siedzieć w pomieszczeniu i zajmować się swoimi sprawami. Kociak się uczy naszego sposobu funkcjonowania, oswaja się z nim. Warto dać mu możliwość eksploracji całego domu.
Kolejnym etapem jest powolne zbliżanie się kota do człowieka. Może np. wskoczyć na łóżko, na którym leżymy. Jednak raczej nie wskoczy od razu na kolana. Zwykle kładzie się w pewnej odległości, jeżeli czuje się swobodnie – idzie spać. Gdy jest już tak blisko, możemy zacząć dawać mu przysmaki, umieszczać je coraz bliżej siebie, wystawiać rękę tak, by mógł ją powąchać. Warto wykorzystać moment, kiedy kot jest blisko i jest zajęty jedzeniem, by delikatnie spróbować go pogłaskać. Jeżeli będziemy mieli szczęście, kociak wejdzie z nami w interakcję i w tej chwili nastąpi przełom – zobaczy, że człowiek daje przyjemność i sam zacznie przychodzić, by go głaskać. Jeżeli przełomu nie ma – nadal cierpliwie czekamy, powoli zbliżając do siebie kota i delikatnie głaszcząc.
Na rynku dostępnych jest kilka specyfików, które mogą pomóc przy oswajaniu dzikiego kota. W pomieszczeniu, w którym przebywa kociak, warto użyć feromonowej wtyczki do kontaktu. Uwalniając matczyne feromony, pozwoli ona kotu poczuć się lepiej. Odradzam dla kociaka obrożę feromonową, ponieważ już samo jej założenie będzie dla kota stresem. Jeżeli okres ukrywania się kota przedłuża się, można zastosować tryptofan. Sprzedawany jest w kapsułkach, które można dodawać do jedzenia. Tryptofan powoduje, że kot się wycisza i czuje bardziej pewny siebie.
Choć oswajanie dzikiego kociaka może trwać długo, to jeżeli się uda, satysfakcja jest ogromna. Już samo obserwowanie procesu i tego, jak kociak powoli się przełamuje i przekonuje do człowieka, daje masę radości. Jednak trzeba pamiętać – ta decyzja musi być przemyślana.
Tekst pokazuje instrukcję oswajania w przypadku, kiedy w domu nie mieszkają inne zwierzęta. Jeżeli w domu są inne koty lub psy – proces ten wygląda nieco inaczej. Artykuł nie stanowi gotowej instrukcji oswajania dzikiego kota. W każdym przypadku ten proces może przebiegać nieco inaczej, dlatego warto skonsultować się z kocim behawiorystą przed podjęciem działania.
Sprawdź produkty z kategorii: Preparaty uspokajające dla kota
O autorze
Anna Łukaszuk – behawiorystka psów i kotów, właścicielka praktyki Koterapeuta.pl. Kotami zajmuje się od kilkunastu lat. Szczególnie lubi poświęcać się socjalizacji, czyli przygotowywaniu dzikich lub lękliwych kotów do funkcjonowania z człowiekiem. Prowadzi koci dom tymczasowy, ma na koncie dziesiątki udanych adopcji oraz rozwiązanych problemów behawioralnych u kotów schroniskowych i właścicielskich. Prywatnie opiekunka czterech kotów i psa.
fot. pixabay.com