Koszyk
0 produkt(y)
0
Koszyk jest pusty
Kategorie
Zacznijmy od terminologii, gdyż w tej dziedzinie można natknąć się na pierwsze nieporozumienie. Przyjęło się bowiem w mowie potocznej, że kastracja to zabieg wykonywany tylko u kocurów, natomiast sterylizacja to procedura zarezerwowana tylko dla kotek. Nic bardziej mylnego. Kastrację wykonuje się u obu płci i jest to trwałe chirurgiczne usunięcie z organizmu zwierzęcia gonad (u samców są to jądra, u samic – jajniki) wraz z przydatkami (w przypadku samicy są to rogi macicy aż do trzonu). Zabieg jest nieodwracalny, trwały i skuteczny. Natomiast sterylizacja polega jedynie na przecięciu jajowodów u samicy bądź nasieniowodów u samca (czasami też przy jej okazji usuwa się jajniki u samic, pozostawiając jednak całą macicę).
Zrozumienie tej różnicy jest bardzo istotne, gdyż wybór danej formy zabiegu wpływa na późniejszą kondycję, zdrowie a nawet życie zwierzęcia. Jeśli bowiem pozostawimy w ciele kota nieaktywne już elementy układu rozrodczego, nie możemy zagwarantować, że z czasem nie dojdzie w ich obrębie do wtórnych problemów. Nieużywana macica nadal jest dla kotki zagrożeniem w postaci ropomacicza, na jajnikach nadal mogą pojawiać się cysty prowadzące w dalszym etapie do zmian o charakterze nowotworowym, a kocur również może być narażony na problemy z nowotworami jąder. Dlatego też, decydując się na zabieg ubezpłodnienia, zawsze lepiej wybierać kastrację – niezależnie od płci zwierzęcia.
Teoretycznie jest dostępna taka forma kuracji, ordynowana zazwyczaj samicom w celu zablokowania cyklu rozrodczego – kotka pod wpływem farmakoterapii nie rujkuje. Niestety nie jest to dobre rozwiązanie. Nie dysponujemy bowiem hormonami odpowiednimi dla kotów, a farmakoterapia bazuje na bardzo silnych środkach, których dawkowanie tylko w przybliżeniu odpowiada wielkości i potrzebom kociego organizmu. Z tego powodu stosowanie, nawet jednokrotnie, preparatów hormonalnych niesie ze sobą konsekwencje w postaci poważnych problemów zdrowotnych z wymienionej już wcześniej listy. Dodatkowym zagrożeniem jest też nowotwór listwy mlecznej, który u zwierząt przyjmujących antykoncepcję hormonalną jest niestety częstym problemem. Dlatego jeśli kastracja, to tylko w postaci zabiegu chirurgicznego.
„Czy kastracja nie jest krzywdą?”. To jedno z najczęstszych pytań, pojawiających się u kocich opiekunów. Odpowiedź jest prosta: NIE. Wręcz przeciwnie. We współczesnym świecie, w którym każdego dnia zmagamy się z problemem nadpopulacji wśród zwierząt i walczymy z wszystkimi okrutnymi konsekwencjami tego zjawiska, kastracja to świadectwo odpowiedzialności i rozwagi ze strony człowieka. Właśnie trzymanie w domu zwierzęcia niekastrowanego jest krzywdzeniem. Zarówno kocury jak i kotki odczuwają wówczas silny, naturalny instynkt do poszukiwania partnerów do rozrodu, a zablokowanie realizowania tej potrzeby prowadzi do wzrostu frustracji. Ta z kolei w krótkim czasie potrafi wywołać u zwierząt zachowania agresywne. Domowy kot próbuje wydostać się z mieszkania, ucieka między nogami, skacze na uchylone okna (co też nie jeden zwierzak przypłacił życiem), a jeśli mu się to powiedzie – gna prowadzony instynktem, nie tylko ignorując zagrożenia (takie jak choćby ruch uliczny), ale też najczęściej gubi drogę powrotną do domu. W konsekwencji czeka go więc smutny los kota bezdomnego, o czym zwierzak zupełnie nie myśli w chwili ucieczki.
Te koty, które jednak w domach pozostają, zwykle zaczynają znaczyć otoczenie odchodami (najczęściej moczem o bardzo ostrym i nieprzyjemnym zapachu), aby na wszelkie dostępne sposoby przywołać partnera do krycia. Ten proceder jest normalny dla obu płci, nie ma więc co liczyć na to, że „skoro mam kotkę, to nie będę mieć problemu ze znaczeniem” – to mit. Do praktyk urynacyjnych bardzo często dochodzi głośna, wielogodzinna wokalizacja, szczególnie nasilona w nocy i nad ranem. Nie trzeba mieć dyplomu behawiorysty, by patrząc na takie zachowania, dojść do wniosku, że zwierzę zwyczajnie się męczy. A wykonany w odpowiednim czasie zabieg eliminuje ten stan. Po co więc narażać własne zwierzę?
Koty kastrowane są spokojniejsze, bardziej towarzyskie i przyjacielskie, nie mają tak silnego instynktu terytorialnego, są mniej konfliktowe i łatwiej przychodzi im życie w większych grupach rodzinnych. Są też zdrowsze i bardziej stabilne psychicznie, bo nie obciąża ich element regularnie nawracającej burzy hormonalnej. Jak dla mnie to wystarczająca lista argumentów „za”.
Wielu opiekunów boi się, że ich kot po kastracji przytyje. Rzeczywiście jest takie zagrożenie, które jest efektem gwałtownych zmian hormonalnych, do jakich dochodzi w organizmie zaraz po odjęciu gonad – nagle zatrzymana zostaje produkcja estrogenów, które do tej pory działały hamująco na element łaknienia (widać to szczególnie u kotek). Pojawiają się za to nowe elementy (hormon luteinizujący oraz insulinopodobny czynnik wzrostu IGF-1), które sprzyjają odkładaniu się tkanki tłuszczowej. Nie oznacza to jednak, że kot po kastracji musi być otyły.
Hormonalne rozchwianie organizmu to element przejściowy, który zazwyczaj ulega samoczynnej stabilizacji w okresie 12-15 tygodni od zabiegu. Wystarczy w tym czasie minimalnie ograniczyć podaż energii w diecie (u zwierząt dorosłych o ok. 25-30%, u zwierząt rosnących – mniej, maksymalnie do 10%), aby nie dopuścić do rozwoju otyłości. Po tym krytycznym okresie można swobodnie wrócić do karmienia kota zgodnie z jego dziennym zapotrzebowaniem metabolicznym, dbając o to, by żywienie było odpowiednio dobrane do jego potrzeb gatunkowych: mokre, wysokomięsne, bez udziału zbóż i zbędnych węglowodanów.
Kwestia wyboru momentu kastracji jest podyktowana płcią. Kocury dojrzewają nieco szybciej niż kotki, stąd u nich zabiegi wykonuje się wcześniej. Momentem granicznym jest zejście jąder do worka mosznowego, a więc moment, gdy pod kocim ogonkiem pojawiają się dwie „fasolki” wyczuwalne pod palcami – zwykle dzieje się to między 4. a 5. miesiącem życia. Oznacza to, że kocurek dojrzewa i jest gotów do zabiegu. Jeszcze kilka lat temu lekarze doradzali, aby czekać do momentu, aż kocur zacznie znaczyć, jednak obecna praktyka wskazuje, że nie jest to dobre, gdyż zwiększa ryzyko wystąpienia u zwierząt tzw. znaczenia nawykowego w późniejszym etapie życia. A chyba nikt nie chce zaryzykować mieszkania z kotem, który z przyzwyczajenia opryskuje moczem elementy swojego otoczenia.
U kotek zdecydowanie poleca się aktualnie kastrację przed pierwszą rują – czyli znów wcześniej, niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Argumentem, który za tym przeważa, jest kwestia minimalizacji ryzyka wystąpienia w późniejszym wieku nowotworu listwy mlecznej u kocicy. Okazuje się bowiem, że im więcej ruj kotka przeszła, tym ryzyko zapadalności na to schorzenie rośnie. Stąd też kotki powinno się kastrować w wieku ok. 5-6 miesięcy.
Przygotowanie kota do zabiegu najlepiej omówić z lekarzem weterynarii. Ogólne zalecenia skupiają się przede wszystkim na porządnej głodówce (minimum 8 godzin przed zabiegiem przy stałym dostępie do wody). Warto też wykonać przed narkozą przeglądowe badanie krwi, by poznać stan organizmu.
Po zabiegu ważny jest spokój, ciepło i ograniczenie ruchu, aby kot nie naruszył rany. U kocurów zazwyczaj nie ma potrzeby zakładania szwów, natomiast u kotek okres zrastania się powłok brzusznych wynosi od 8 do 14 dni w zależności od stanu organizmu i długości cięcia. Większość zwierząt dochodzi do siebie w ciągu 1 doby po kastracji.
Kastracja nie jest ani krzywdą ani okaleczeniem. Stanowi wyraz troski opiekuna i jest sposobem na poprawę dobrostanu kociego podopiecznego. Eliminuje ryzyko wystąpienia poważnych chorób, a do tego łagodzi charakter i zmniejsza ilość konfliktów między zwierzętami. Zamiast więc rozważać rozmaite „za” i „przeciw”, lepiej zrób prezent swojemu kotu i umów go na zabieg.
O autorze
Małgorzata Biegańska-Hendryk – technik weterynarii, behawiorystka kotów, dietetyk małych zwierząt, autorka książki „Co jest kocie? Wszystko, co musisz wiedzieć, aby zrozumieć swojego kota” oraz SuperQuizu KOTY. Należy do Polskiego Towarzystwa Etologicznego, pisze artykuły do prasy specjalistycznej, prowadzi warsztaty i szkolenia dla opiekunów kotów, pomaga w rozwiązywaniu problemów zwierząt. Działa pod autorską marką kocibehawioryzm.pl. Prywatnie opiekunka 4 wspaniałych kotów.
Komentarze
Nie znaleziono opinii